Perfumy niszowe to hołd dla perfumeryjnego rzemiosła. Składają się one z najdroższych składników, takich jak ambra, kadzidło, damasceńska róża, egzotyczny oud lub drewno agarowe, absynt, proch strzelniczy, czy też liście jaśminu zbierane w księżycową noc.
Wyjątkowe są również flakony, niekiedy zdobione kamieniami szlachetnymi, albo przeciwnie, prowokacyjnie minimalistyczne – w kontraście do zawartości. I właśnie to w nich lubię. Element zaskoczenia, indywidualizm i buntowniczego ducha.
Ucieleśniony seksapil
W roku 2006 powstała marka, która bunt miała już w nazwie – Juliette has a gun. Założył ją wnuk Niny Ricci, Roman Ricci, dzięki czemu nazwisko Ricci weszło na stałe do świata perfum w stylu „haute“. Mnie osobiście zachwyciła Lady Vengeance, bogata kompozycja z lawendą i bergamotką w głowie, oszałamiającą różą i paczulą w sercu, która w bazie skrywa ambroksan, piżmo i wanilię. Pachnie jak ucieleśnienie seksapilu!
Ozdobny Orient
Wyjątkową atmosferę Orientu oraz piękno barokowej architektury odzwierciedla marka znana z bogato zdobionych flakonów, francuska Alexandre J., której niszowe zapachy są dla mnie źródłem silnych emocji. The Collector: Rose Oud jest chyba najbardziej intrygujący. Po same brzegi wypełniony egzotycznym drewnem Oud Wood i słodką damasceńską różą, którą równoważy świeża cytryna i jabłko, nie ma dla mnie konkurencji wśród produktów tej marki. I uwaga: jest unisex!